![]() |
|||||
![]() |
|||||
![]() |
|||||
Pyza na polskich dróżkach OSTATNIA VII KOLEJKA LIGI TRAMPKARZY M£ 14 OSTATNIA KOLEJKA RUNDY JESIENNEJ OSTATNIA KOLEJKA LIGI TRAMPKARZY OSTATNI MECZ PIERWSZEJ RUNDY OSTATNIA KOLEJKA W ROCZNIKU 2001 OSTATNIA KOLEJKA W LIDZE 2001 Jaki film ostatnio obejrza³y¶cie? Ostatni egzorcyzm. Czê¶æ 2 / The Last Exorcism 2 OSTATNI MECZ I RUNDY OSTATNIA KOLEJKA LIGOWA |
Pyza na polskich dróżkachNiewielki kawa³ek bia³ego jak ¶nieg papieru, dwukrotnie z³o¿ony i zapieczêtowany czerwonym lakiem. Na pieczêci widnieje stylizowana litera G i nic poza ni±. Lak kruszy siê i sypie niczym zaschniêta od dawna krew, z otwartego listu bucha odurzaj±cy zapach perfum.„Mi³y przysz³y go¶ciu! Mam zaszczyt przekazania wiadomo¶ci i¿ Twoje wysublimowane zalety towarzyskie, umys³owe oraz innego sortu utorowa³y sobie drogê do uszu mojego chlebodawcy, lorda Giuseppe Giovanni. Je¶li s³ysza³e¶ ju¿ o moim panu (a niew±tpliwie tak w³a¶nie jest), to ¶wiadom jeste¶ ¿e to nieprzeciêtna persona, lubuj±ca siê w towarzystwie ludzi na odpowiednim poziomie. Ergo, szczê¶liwy jestem mog±c przekazaæ Panu zaproszenie lorda Giovanni w go¶cinê do jego w³o¶ci po³o¿onych w Karpatach. Mój mocodawca gwarantuje doborowe, ¶wiatowe towarzystwo podczas pobytu na jego ziemi. Proszê uni¿enie o zjawienie siê 12 lutego Anno Domini 1444 w zaje¼dzie „Czerwone Jagnie” le¿±cym na po³udniowym szlaku który biegnie od miasta Lwowa poprzez góry. W samym Lwowie ka¿dy ³acno wska¿e Ci, Panie, odpowiedni± drogê. Je¿eli podró¿ takowa by³aby ponad si³y lub mo¿liwo¶ci finansowe, Lord Giovanni ³askawie we¼mie na siebie obowi±zek dowiezienia pañskiej osoby do wymienionego przybytku, wystarczy ¿e poinformujesz o tym pos³añca który dostarczy³ owo zaproszenie. Wygl±dam Pañskiej rych³ej, pozytywnej odpowiedzi Lothar, majordomus hrabiego Giuseppe Giovanni. 3 Stycznia, Anno Domini 1444” Z jakich¶ przyczyn list wywo³uje gêsi± skórkê na ca³ym ciele. Pos³aniec czeka na odpowied¼. Potê¿nemu szlachcicowi przecie¿ nie mo¿na odmówiæ, prawda? ******************************************************** Wstêpniak do kampanii w ¦wiat Mroku, konkretnie mroczne wieki. Wrzucam przedwcze¶nie, bo ka¿da informacja o przysz³ych postaciach u³atwia dopracowanie scenariusza. Zagramy jak bêdzie okazja (o ile). Kampania inspirowana oficjalnymi materia³ami, ale tylko inspirowana ![]() Podstawowe informacje o postaciach (nie oczekujê niczego innego ni¿ koncepcja jak na razie, a i z tym siê nie pali.) Przygoda bêdzie mia³a preludium, wiêc postaci na pocz±tku s± jeszcze lud¼mi. Mo¿na wybraæ wampiryczne cechy (z wyj±tkami, parz ni¿ej) z góry ale wejd± do gry dopiero po przeistoczeniu. Pochodzenie : dowolna klasa spo³eczna (nie sugerujcie siê listem, mo¿na braæ ch³opa), dowolny kraj (tylko z sensownym wyt³umaczeniem co angielski ch³op robi w pobli¿u Karpat ![]() Klan: dowolny z Mrocznych wieków, pomijaj±c Kapadocjan i Giovanni. Assamici niezbyt mile widziani, ale je¶li kto¶ bardzo chce to mog± byæ. Pokolenie: Ka¿da postaæ bazowo otrzymuje 3 kropki gratis. Mo¿na wydaæ dodatkowe 4, co daje ³±cznie 6 generacjê. Cechy pozycji : tylko ludzkie, bez innych ograniczeñ. Reszta jak w zasadach z Mrocznych wieków. dnia Sob 0:19, 24 Wrz 2011, w ca³o¶ci zmieniany 4 razy Rzecz dzieje siê w ma³ym dworku w Wielkim Ksiêstwie Litewskim. Witold zbiera³ w³a¶nie swoje narzêdzia po kontroli stanu zdrowia swojego wuja, gdy wszed³ do izby s³uga. - Panie Witoldzie, jaki¶ pos³aniec z listem do pana. Powiedzia³ po wcze¶niejszym skinieniu g³ow±. - Przyjmê go w swojej izbie. List od pana Giovanni bardzo zaskoczy³ Witolda. „Czego mo¿e chcieæ tak dostojny pan od zubo¿a³ego szlachcica, który s³u¿y swojemu wujowi. Czy¿by dotar³a do niego historia o tym, ¿e mój ojciec zgin±³ pod Grunwaldem, a matka zaczê³a rodziæ na jego pogrzebie? Mo¿e to jaka¶ szopka maj±ca tylko ze mnie zadrwiæ? A co je¶li to szansa na zaistnienie w¶ród wielkich tego ¶wiata? Matka zawsze powtarza³a, ¿e to czego siê nauczê pomagaj±c lekarzowi pozwoli mi choæ trochê odbiæ siê od dna.” Takie my¶li ca³y czas ko³ata³y siê w g³owie Witolda. - Chcia³bym skorzystaæ z transportu oferowanego przez pana Giovanni. – Odrzek³ Witold widz±c zniecierpliwienie na twarzy pos³añca. – W sumie, to jak poczekasz pó³ godziny to bêdê gotowy do wyruszenia. Nie spodziewam siê d³ugo zabawiæ u tak dostojnego pana, poniewa¿ mój wuj choruje i muszê siê nim opiekowaæ. Spakowa³ od¶wiêtny strój, torbê lekarsk±, ubra³ siê w strój podró¿nika(z obszernym kapturem), przyczepi³ sakwê i sztylet do paska. Witold wyruszy³ ku nowej, nieznanej przysz³o¶ci. dnia Nie 14:26, 02 Pa¼ 2011, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz ¯elimys³ urodzi³ siê w ma³ej wsi pod Krakowem w rodzinie szlacheckiej zim± roku pañskiego 1376 jako dziecko Wolrada i D±brówki Ossoliñskich. Rodzice, ludzie ¶wiatli, zadbali o jego w³a¶ciwe wychowanie i wykszta³cenie. ¯elimys³ by³ bardzo zdolnym dzieckiem. Od najm³odszych lat uczy³ siê trudnej sztuki czytania i pisania, pozna³ ³acinê i jêzyk w³oski. Opanowa³ te¿ podstawowe arkana fechtunku, mimo ¿e nie garn±³ siê nigdy do walki. Od dziecka pasjonowa³o go obserwowanie ludzkich zachowañ, analizowanie ich s³ów, gestów, czynów. Pragn±³ wnikn±æ w umys³y innych i poznaæ jakie prawdy skrywaj±. Bez problemu skoñczy³ studia na Uniwersytecie Krakowskim. W trakcie studiów za³o¿y³ rodzinê i mia³ dwójkê dzieci. Nied³ugo potem zacz±³ sam pracowaæ na uniwersytecie jako wyk³adowca, nauczaj±c filozofii… 27 stycznia 1444r., Cha³upa gdzie¶ w Bieszczadach Szczerbaty i wy³ysia³y starzec ubrany w obdarte ³achmany le¿a³ na sienniku obok kominka, który ledwo ogrzewa³ ma³± izbê górskiej chaty. Za oknem zima w pe³ni. Wszystko wokó³ sku³ mróz, szala³a zamieæ. Staruch wpatrywa³ siê w ogieñ nieprzytomnymi oczami. Opró¿ni³ ostatni± butelkê pod³ej wódki jak± mia³. Prawdopodobnie ostatni± w ¿yciu. Odstawi³ j± na bok. Choroba od dawna trawi³a jego cia³o i duszê. Czu³ na karku oddech ¶mierci. Rozmy¶la³: Mam 68 lat, a dane mi by³o prze¿yæ tylko 34. Reszta to wegetacja. Dlaczego trwa³a wieki, skoro te¿ 34 lata? A mo¿e wtedy w wieku 34 lat umar³em i trafi³em do piek³a? Nie, chyba nie. Czy samotno¶æ nie by³a gorsza od ¶mierci? Jest co¶ gorszego? Mo¿e trzeba by³o byæ bardziej odwa¿nym, a nie trwaæ w nico¶ci tak d³ugo? Teraz to ju¿ i tak bez znaczenia. Zakas³a³ i splun±³ krwi±. Eh, ci ludzie. Nienawidzê ludzi. Dobrze im. Maj± to na co zas³uguj±. ¯yj± w iluzji, któr± nosz± w g³owach. We ¶nie na jawie. Byd³o. Boj± siê prawdy. Zbyt brutalnej. Lepiej ¶niæ, ni¿ ¿yæ. Niechby zdechli wszyscy. Gdyby tak da³o siê zniszczyæ ten ca³y ¶wiat i obróciæ w py³. Wtedy nawet nie drgnê³a nikomu powieka. Nic. Zero uczuæ. Jak splun±æ. To niemo¿liwe. Ja tak nie ¿y³em. To nie by³o moje ¿ycie. Nie wierzê w to! Nie mog³o byæ... Muszê siê w koñcu obudziæ… Po policzkach starca pop³ynê³y dwie ciê¿kie ³zy. Nagle rozleg³o siê trzykrotne walenie do drzwi, które wyrwa³o go z zadumy. Do diab³a! Ta wichura chyba po mnie ¶mieræ przywia³a o tej porze!- przekl±³ w my¶lach starzec i otar³ d³oni± twarz. Odchrz±kn±³ i zawo³a³ charcz±cym g³osem: - Czego chcesz!? Odpowiedzia³ mu ¶wist wiatru. Pewnie nie s³yszy przez t± parszyw± zamieæ, g³upia! - pomy¶la³. Podniós³ siê ze zgni³ego siennika, otrzepa³ s³omê z koszuli i podszed³ z kagankiem do drzwi. - Odejd¼ precz kostucho! Nie wpuszczê ciê, na pewno jeszcze nie dzi¶!- wrzasn±³ i brzydko zakas³a³. - Jestem pos³añcem, przynios³em dla Pana list od hrabiego Giovanni, odpowiedzia³ mu zza drzwi g³os m³odego mê¿czyzny. - Bujaæ to my panowie szlachta! Têpy gnoju, je¶li chcesz mnie okra¶æ to wiedz, ¿e nie masz z czego. ¯yjê w nêdzy. A w³a¶ciwie umieram w nêdzy. Id¼ precz! - Panie Ossoliñski, proszê mnie wpu¶ciæ. Inaczej zamarznê w nocy na dworze, a w promieniu kilku godzin drogi st±d nie ma innych chat. Starzec, gdy us³ysza³ swoje nazwisko upu¶ci³ z wra¿enia kaganek. - Czyli jednak ¶mieræ nadesz³a! Nie ma co odwlekaæ tego co i tak musi siê staæ pomy¶la³ i odryglowa³ drzwi. Do pomieszczenia wesz³a zakapturzona postaæ, a wraz z ni± chmura ¶niegu. Zrobi³o siê jeszcze zimniej. Przybysz zdj±³ g³êboki kaptur i wrêczy³ starcowi bez s³owa zalakowany list. - Teraz wyroki ¶mierci od Boga na pi¶mie nosisz? Czy od szatana?- zapyta³ dziad spogl±daj±c na goñca z ob³êdem w oczach. - Mogê schowaæ konia do szopy?- spyta³ wêdrowiec. Bêdzie mi jeszcze potrzebny. Starzec u¶miechn±³ siê gorzko i skin±³ g³ow±. Po chwili mê¿czyzna wróci³ do chaty i otrzepa³ buty ze ¶niegu. Wyj±³ suchy prowiant i poczêstowa³ gospodarza. - Moja ostatnia wieczerza?- zapyta³ staruch i za¶mia³ siê szyderczo obna¿aj±c przy tym spróchnia³e zêby. Gdy zaspokoi³ pierwszy g³ód prze³ama³ dr¿±cymi d³oñmi pieczêæ i zag³êbi³ siê w tre¶æ listu… Ilia Vasyliuk, ur.1416 Kijów Znaleziony przez ksiêdza Szewczenkê pod bram± klasztoru „pod wezwaniem Matki Boskiej Nieskalanej” w Kijowie, wychowywa³em siê tam przez 16 lat, gdzie nauczono mnie etyki, jêzyka polskiego, ³aciny, a nawet podstaw fechtunku (trenowa³em z ksiêdzem Bareczk± w ka¿de wakacje odk±d skoñczy³em 10 lat). Jednak moj± prawdziw± mi³o¶ci±, poza mi³o¶ci± do pana Boga by³a matematyka. W wieku 16 lat, po otrzymaniu ¶wiêceñ kap³añskich, wyjecha³em do Lwowa w celu studiowania nauk ¶cis³ych na Uniwersytecie Lwowskim. Po 4 latach ciê¿kich studiów ukoñczy³em je z wyró¿nieniem i zacz±³em nauczaæ lwowsk± m³odzie¿ w przyklasztornej szkole. Z racji licznych sukcesów w dziedzinie matematyki i astronomii sam biskup Viktor Kowaliuk wyrazi³ zainteresowanie moj± osob± i poprosi³ o spotkanie, na którym zaproponowa³ pracê na stanowisku zarz±dcy finansowego. Po 6 latach skrupulatnego wywi±zywania siê z powierzonych mi obowi±zków zaprzyja¼nili¶my siê. W tym czasie oddawa³em siê równie¿ moim zainteresowaniom, czyli odczytywaniem gwiazd i badaniem prac Arystotelesa i Pitagorasa. W nocy z 24 na 25 grudnia 1442 roku wracaj±c z pasterki z ko¶cio³a NMP by³em ¶wiadkiem dziwnego wydarzenia. W jednym z lwowskich zau³ków zobaczy³em dziwn± nadludzk± postaæ o czerwonych ¶lepiach i d³ugich pazurach atakuj±c± bezbronnego mê¿czyznê. Gdy podbieg³em do ofiary potwór znikn±³, a umieraj±cy mê¿czyzna be³kota³ niezrozumia³e s³owa pluj±c jednocze¶nie czarn± krwi±. Przera¿ony i pogr±¿ony w amoku co si³ w nogach pobieg³em do biskupa Viktora. Pomimo pó¼nej pory wtargn±³em do jego komnaty, gdzie na szczê¶cie go zasta³em i poinformowa³em o ca³ym wydarzeniu. Wstrz±¶niêty biskup powiedzia³ mi, ¿e postaæ, któr± widzia³em to WAMPIR. Od tamtej pory zacz±³em wyszukiwaæ na w³asn± rêkê wszelkich informacji na temat Wampirów, zaczynaj±c od klasztornej biblioteki, koñcz±c na potajemnych spotkaniach z ró¿nymi lud¼mi w lwowskich kana³ach i opuszczonych piwnicach wymieniaj±c informacje na temat Wampirów. (W ten sposób naby³em 2 cenne ksiêgi, w których wyczyta³em miêdzy innymi, ¿e nie ka¿dy Wampir jest ¿±dny ludzkiej krwi.)Moja fascynacja tymi stworzeniami siêgnê³a zenitu kiedy pewnej wrze¶niowej nocy 1443 roku biskup Kowaliuk wezwa³ mnie do siebie i przeprowadzi³ dziwn± rozmowê. Chcia³, abym podj±³ siê ¶ledzenia jednego z Nich. Po 3 miesi±cach, wielu nieprzespanych nocach i wci±¿ niezadowalaj±cego mnie przebiegu ¶ledztwa, gdy¿ ci±gle gubi³em Jego trop, dosta³em wiadomo¶æ od nieznanego mi szlachcica, który twierdzi³, ¿e mo¿e udzieliæ mi wielu cennych informacji, dziêki którym moje ¶ledztwo posunie siê naprzód. Tak wiêc 3 stycznia 1444 roku poszed³em w umówione miejsce do karczmy „POD DÊBOWYM LI¦CIEM”. Wchodz±c do karczmy rozejrza³em siê badawczo i nie zauwa¿aj±c niczyjego zainteresowania moj± osob± usiad³em przy jedynym wolnym stoliku. Po up³ywie kilku pacierzy podszed³ do mojego stolika pewien mê¿czyzna wrêczaj±c mi list… Kurde szkoda, ¿e nie moge porypac z Wami. Jednak czekam na relacjê z tej przygody ![]()  |
||||
![]() |
|||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Pyza na polskich dró¿kach Design by SZABLONY.maniak.pl. |
![]() |
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |