ďťż
![]() |
|||||
![]() |
|||||
![]() |
|||||
Pyza na polskich dróşkach Wypisz, wymaluj... miłość / Words and Pictures Dom snów / Dream House Wasze pokoncertowe wrażenia Before The Down- wrażenia, spojlery Wild Man - pierwszy singiel promujący 50 Words For Snow... 50 Words For Snow - nowy album Kate już 21 listopada ! kRZYWY DZIOBEK Zgloszenia - Szczyrk (27.-28.01.2011) DostÄp do spraw druĹźynowych Boyhood |
Pyza na polskich dróşkachAmerykańskie radio NPR ponownie uraczyło nas przedpremierowym odsłuchem albumu Kate.posłuchaj Czy rzeczywiście z muzyką Kate jest tak dobrze, jak sugerują pierwsze recenzje? ;) TERAZ właśnie w tej chwili przez jedną godzinę można posłuchać utworu SNOWFLAKE na oficjalnej stronie KB - do 21.30 polskiego czasu... Ja sobie dziś kupiłem winko, pomarańcze, zamykam się wieczorkiem w pokoju i odpalam 50WFS. Mam nadzieję, że to nie będzie popijanie muzycznego bigosu winem... wrażenia dziś wieczorem/jutro rano ![]() Ja już po odsłuchu i... Jestem kompletnie zdmuchnięty pięknem tego albumu. Po prostu OMG. Nie spodziewałem się tego co usłyszałem zupełnie, warto było na to czekać te wszystkie lata. Kaśka czerpie z wszystkiego co z niej dobre, mamy jazz w jej stylu, przepiękne teksty, naleciałości the Dreaming (!), Hounds of Love, cudny duet z Eltonem... Dla mnie - magia! Jestem spełniony. Cytując Kaśkę "I've just cum" ![]() Przesłuchałem tej płyty dwa razy i jak na razie mam bardzo mieszane uczucia. Oczywiście dam jeszcze tej płycie szansę, ale nie wiem czy Kate tym razem coś zarobi na mnie. Żeby nie zarażać negatywizmem, napiszę co jest dobre. Lake Tahoe - 11 pięknych minut, nic dodać, nic ująć. Tytułowy - po tych recenzjach, oraz przeczytaniu tekstu, miałem wrażenie, że to będzie jakiś nieudany dowcip. Myliłem się - to jest udany żart muzyczny, oraz kawałek, który będzie się bronił, nawet gdy dowcip się znudzi. A co do "Snowed At..." - nie lubię głosu Eltona Johna i byłem, pewny że to się nie uda. Po przesłuchaniu stwierdziłem, że mogło być gorzej - ich głosy nawet fajnie współgrają ze sobą, Elton nie ucieka w te swoje skrzeczenie-miauczenie, ale za sprawą ckliwego tekstu ("I don't want to lose you" itp.) cały kawałek robi się mdły. Słucham, słucham...nie zawiodłam się. Piękny intymny album, spokojny, przestrzenny. Trzeba dać sobie czas, na dokładne poznanie poszczególnych utworów - perełek. Właśnie skończyłem słuchać. Płyta przestała grać, a ja chyba z dobre półtorej minuty sie nie zorientowałem, ze to już. Taka właśnie była moja pierwsza reakcja, kiedy się zorientowałem: "to już?" Bo nieprawdopodobnie szybko zleciała ta godzina. Chciałoby się w tym niezwykłym świecie pozostawac jeszcze... Jejciu, jakie to jest piękne. I "Wild Man", do którego jakoś nie mogłem się przekonać, kiedy pojawił sie na singlu, tutaj jest idealnie na swoim miejscu. Słychać, że głos już Kate nie dopisuje, są momenty które aż proszą sie o uwieńczenie ich dzikim krzykiem w jej stylu i wręcz fizycznie się czuje, że ona już tego nie potrafi. Ale równocześnie tym bardziej się podziwia, jak pięknie daje sobie radę mimo tych ograniczeń... Jedyne zastrzeżenie, które mam, to właczenie do pierwszego utworu "wokalu" w wykonaniu Alberta. No niestety Kate, Twój syn ani spiewać, ani recytować nie umie, spiewając fałszuje, a zarówno w śpiewie jak i w recytacji brakuje mu jakichkolwiek zdolności aktorskich - jego głos nie ma praktycznie żadnej ekspresji i intonacji. Przykro sie tego słucha - cóz, najwyraźniej perfekcjonistce Kate w tym przypadku matczyna miłość troche zasłoniła uszy i wygrała z perfekcjonizmem... Ale dla nas to szkoda. Na szczęscie Bertie męczy nasze uszy tylko przez ten jeden utwór ![]() Mam dużo, dużo myśli po przesłuchaniu tej płyty i pewnie niedługo napisze obszerniejsza recenzję. Na razie tyle na gorąco ![]() No i jeszcze jedno trzeba koniecznie napisać, juz niejako obok samej płyty - ogromne podziękowania i szacunek dla NPR, że udostępnili nam możliwość wysłuchania tej płyty. Wielki ukłon za to. Tak wygląda prawdziwa misja radia publicznego, co tu dużo mówić. Nie zgodzę się absolutnie z opinią dotyczącą Snowflake i wokalu Alberta, bo fałszować nie fałszuje, a swoją rolę spełnia znakomicie. A co do stanu wokalu Kate - ona sama przyznaje, że jej głos znacznie osłabł, ale zważywszy na to, że z wiekiem ten instrument mocno obrywa, to Kaśka daje sobie radę naprawdę świetnie. Są potknięcia mniejsze lub większe, ale jej aksamitny głos teraz to nie jest coś, do czego muszę się zmuszać, bo ciągle umie śpiewać. I Bogu dzięki, że nie próbuje wyciągać imponujących gór, gdyż skończyłoby się to katastrofą jak u większości starszych wokalistek, które próbują sobie udowodnić, że dalej mają głos jak dzwon. Aktualny głos Kate doskonale pasuje do tego, co tworzy. I wsio. Tytułowy 50 Words For Snow zachwycił mnie po pierwszym przesłuchaniu! Snowed In At Wheeler Street z Eltonem Johnem też, bardzo poruszający utwór. Reszta do osłuchania się. Ogólnie, dla mnie, płyta bardzo aerialowa. Podoba mi się. Bardzo mi się podoba. ![]() Ogólnie, dla mnie, płyta bardzo aerialowa. Dla mnie wręcz przeciwnie i własnie dlatego mi sie podoba ![]() Dla mnie w pewnym sensie jest bliska "The Dreaming". Więcej napisałem w obiecanej kilka postów wyżej recenzji ![]() Ogólnie, dla mnie, płyta bardzo aerialowa. Dla mnie wręcz przeciwnie i własnie dlatego mi sie podoba ![]() Dla mnie w pewnym sensie jest bliska "The Dreaming". Więcej napisałem w obiecanej kilka postów wyżej recenzji ![]() a moim zdaniem z "The Dreaming" 50WFS nie ma w ogóle kompletnie NIC wspólnego, poza autorką, rzecz jasna. Co do pewnego podobieństwa do "Aerial" (która jest jedna z najlepszych płyt Kate moim zdaniem, nie arcydziełem, ale jedna z najlepszych), to owszem, nasuwa się pewne podobieństwo jeśli chodzi o suitę "A Sky Of Honey" (sama ta suita jest arcydziełem, ale "Aerial" w całości nie, bo CD 1 niestety nie dorastał CD 2 do pięt) - 50WFS też jest albumem koncepcyjnym. Ale podobieństwa tu się raczej moim zdaniem kończą. Suita "A Sky Of Honey" była ...suitą, którą od początku do końca należy słuchać w narzuconej przez Kate kolejności - udowadnia to moim zdaniem sama KB poprzez fakt, że z tej suity nie wydała żadnego singla. Tymczasem już sam fakt, że "Wild Man" jest singlem, burzy potencjalny osąd, ze 50WFS także należy słuchać tylko od A do Z w kolejności narzuconej przez Kate. Choć zgadzam się z opinią, że Wild Man brzmi lepiej w kontekście całego albumu niż samodzielnie i album wysłuchany od początku do końca także brzmi moim zdaniem lepiej niż utwory słuchane na wyrywki. Jednakże nastrój jest zupełnie inny, co jest zrozumiałe przez tematykę, ale i opowiedziane to jest inaczej. Sławnie "Aerial" był pełen emocji i dramatyzmu, który moim zdaniem można w całości odrzucić, ale nie nazwać nudnym. Natomiast 50WFS jest, jak ktoś przede mną to już tu określił, albumem bardzo intymnym, a emocje , owszem, są, ale w bardzo stonowanej, wyciszonej formie. Pod pewnymi względami przypominają nowe wersje (te z DC, - TWW i MOP...bo emocje nie są, moim zdaniem, wyśpiewane na "zewnątrz", ale tylko delikatnie zasugerowane, i gdy się człowiek wgryzie w treść i melodykę, wówczas sobie uświadamia, jakie emocje - momentami - targają daną kreacją Kate , ale WEWNĄTRZ, jak w TWW z DC.. tak ja to widzę, tak to wygląda moim zdaniem... a moim zdaniem z "The Dreaming" 50WFS nie ma w ogóle kompletnie NIC wspólnego, poza autorką, rzecz jasna. A nie sądzisz, że tytułowy 50 Words For Snow jest bardzo the dreamingowy? nie, Floyd, mnie się to już bardziej kojarzy z HTBI z "Aerial".... Zupełnie nie kojarzy mi się ta płyta z thedreamingową jazgotliwą psychodelą z jej kosmicznymi dźwiękami. Te niskie dźwięki fortepianu najbardziej przywodzą mi na myśl Mrs. Bartolozzi. I ta jazzująca perkusja. Znacznie bliżej tej płycie do Aerialu niż TheDreaming. Aktualnie mam "fazę" na Snowflake. Bushowy synek bardzo fajnie śpiewa, momentami mam skojarzenia z płytą Relayer zespołu Yes. Miałem poważne wątpliwości od samego początku, czy to się uda. Teraz, po osłuchaniu się, mam podobne odczucia co do "TKI" i "Aerial" - to jest dobra płyta, ale z wadami. Po kolei. Snowflake - udział Bertiego to błąd. Nie jestem wielbicielem anielskich, chłopięcych głosów i mam momentami skojarzenia z (proszę nie rzucać kamieniami) Justinem Bieberem. Ale to jest świetna kompozycja i uwielbiam refren Kate. Lake Tahoe - już mówiłem wcześniej, że to jest piękne. Podtrzymuję. Niczego się nie mogę przyczepić. Misty - trudno było mi się do tego przekonać na początku, może ze względu na dość kuriozalną warstwę liryczną. Ostatecznie polubiłem ten kawałek - bardzo pozytywne skojarzenia z późnym Talk Talk. Wild Man - w kontekście albumu rzeczywiście wypada lepiej. Bardzo sympatyczna namiastka przebojowości. Snowed in... - Kicz. I problemem nie jest tu Elton John, a ckliwy tekst, przesadzony dramatyzm i te jęki obydwojga pod koniec. Zmarnowana całkiem przyjemna kompozycja. Plus nawiązanie do 11.09, które jest w tym kontekście krańcowo niesmaczne. 50 Words for Snow - Brytyjczycy się zżymają, że Fry to już nie tylko z lodówki wyskakuje, ale ja jestem na tak. Kompozycja trochę w innych klimatach niż reszta płyty, wypowiadane przez Stephena kuriozalne określenia są zabawne, refren Kate jest uroczy. To jest mój numer 1 razem z "Lake Tahoe". No dobrze, jest jedno "ale" - wolałbym, aby ostatnie słowa piosenki były ostatnimi słowami albumu ![]() Among Angels - dość przeciętny kawałek, ale może jeszcze zmienię zdanie... Kończąc: tak jak kiedyś przewidywałem, niski głos Kate sprawdza się w kompozycjach pisanych z myślą o nim. Ostatnimi czasy słucham różnego "minimalizmu" (Max Richter, Sylvain Chauveau...) i Kaśka się całkiem nieźle wstrzeliła w moje upodobania. Nie słyszę zbyt wielu potknięć wokalnych, no i nie ma tu też zwykłego niechlujstwa obecnego na DC. Jeśli chodzi o produkcję, zgranie - nie wiem czy to co jest na stronach NPR jest miarodajne, ale nic nie bije po uszach. Krótko mówiąc: w ten album Kate na pewno zainwestuję. Nowa Bush mrozi krew w żyłach... "50WFS" płytą tygodnia w e-wydaniu machiny.pl (29 listopada - 5 grudnia 2011) ... ***** 5 gwiazdek !!! ![]() ![]() ![]() a Screenagers daje 7/10 scr recenzja fajnie, że Ł. Błaszczyk docenił Snowflake. Też uważam, że ten niepozorny utwór jest jednym z piękniejszych momentów płyty. Zgadzam się również z ogólną oceną, ale o tym napiszę więcej w wolnej chwili. Dojrzałem wreszcie do opisania moich wrażeń z 50WFS. Dobrze, że dopiero teraz - po wielokrotnym przesłuchaniu - nie jest to zdecydowanie płyta, którą powinno się oceniać po pierwszym, czy drugim przesłuchaniu. Jeszcze kilka dni temu moja recenzja byłaby o zupełnie inna. Snowflake Większość opinii nie pozostawia suchej nitki na Bertim w tym utworze. Mnie on bardzo pasuje tutaj i bardzo mnie wzruszył. Równie mnie wzruszył udział córki Tori Amos na jej ostatniej płycie, między innymi w utworze (nomen omen) Snowblind - teraz czekam na duet Tori z Kate ![]() Lake Tahoe Miałem duży problem z tym utworem. Jakoś nie mogłem się skupić na wokalu Kate z powodu wtrącających się dwóch “chórzystów”. Nie wiem - być może Ci panowie są wybitni w tym, co robią, w każdym razie mnie to przeszkadzało w delektowaniu się tą piekną kompozycją. Przełamałem się... Po kilkukrotnym przesłuchaniu kompozycja bardzo zyskuje, pełno w niej drobnych, ulotnych wokalnych smaczków Kaśki, które odkrywa się z każdym kolejnym przesłuchaniem. Nie mogę się teraz oderwać od tej piosenki. Misty Kate wreszcie sama i radzi sobie wspaniale. Tym razem czas trwania utworu działa na korzyść. Piosenka powoli się rozwija aż do mocnego zakończenia. Wild man Utwór spodobał mi się od pierwszego słuchania. Refren przypomina mi jedną z moich ulubionych "kolaboracji" Kate mianowicie "You" Roya Harpera. Snowed in Wheeler Street Tak jak nie jestem fanem Eltona tak uważam, że tutaj sprawdził się idealnie. Ukłony dla Kate, że udało się jej go namówić do rezygnacji z pewnej maniery śpiewania, która mogła zepsuć ten piękny utwór. 50 Words for snow Utwór piękny w swojej prostocie. Kiedy dowiedziałem się, że będzie to utwór - wyliczanka to miałem obawy, że będzie powtórka zupełnie niestrawnego dla mnie Pi, jednak byłem mile zaskoczony efektem. Among Angels Jeszcze do końca się do tego nie przekonałem, chociaż dobrze się tego słucha. Utwór jest, albo sprawia wrażenie, że nagrany jest “jednym pociągnięciem” jak Coral Room i to dodaje smaczku i poczucia, że słucha się nagrania live czy demo. Podsumowując dla mnie płyta bardzo dobra, nie ma na niej słabych punktów i tzw.“wypełniaczy”. Czekam z niecierpliwością na następne płyty - myślę, że posypią się jak z worka. Bertie odchowany, nie trzeba już mu poświęcać tyle czasu, a Kate zapewnia w każdym wywiadzie, że uwielbia tworzyć płyty więc jest nadzieja... ďťż |
||||
![]() |
|||||
Wszelkie Prawa ZastrzeĹźone! Pyza na polskich dróżkach Design by SZABLONY.maniak.pl. |
![]() |
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |